POWRÓT
Od ostatniego wpisu minęło już sporo miesięcy...
Jakoś tak wchodzę na tego bloga, patrzę i nie wiem od czego miałabym zacząć pisanie.
Codziennie patrzę jak to Nasze wspólne życie ucieka, jak bardzo się zmieniło, jak My się zmieniliśmy i się zastanawiam..
Zastanawiam się czy zmieniliśmy się bo już jednak jesteśmy starsi o 10 lat od momentu poznania się, czy zmieniliśmy się, bo jednak sporo tego przeżyliśmy, czy nie zmieniliśmy się w ogóle, ale wydaje Nam się, że tak, bo już brakuje alkoholu.
Wiadomo- przedtem było inaczej, mój mąż był bardziej beztroski, miał więcej czasu i ogólnie jakoś tak mniej się wszystkiego czepiał i był mniej upierdliwy.
Niestety.. muszę przyznać, że czasami brakuje mi tamtego męża...a może po prostu nie mogę przyzwyczaić się do tego, którego mam teraz?
Niby to cały czas ten sam fajny, inteligenty, ciepły i kochany facet, ale jakiś zupełnie inny.
Każdy z nas jest inny. Inaczej się zachowujemy, i chociaż wmawiamy sobie, że jest inaczej to nie możemy temu zaprzeczać. Ja stałam się nerwowa- wyprowadza mnie z równowagi dosłownie wszystko, zapominam rzeczy, które dopiero ktoś mi powiedział.
Mój mąż natomiast jak już wspomniałam jest upierdliwy i czepia się dosłownie o wszystko.
Zostaję czasami zasypywana pytaniami, na które nie znam odpowiedzi albo nie mogę od razu odpowiedzieć co Jego wkurza a mnie przy okazji też.
Tym oto sposobem koło się zamyka, mamy między sobą ostrzejszą wymianę zdań i chodzimy nabzdyczeni jakiś czas..
Co dziwne- zauważyłam, że przejęłam część zachować mojego męża z okresu jak pił.
Chodzi m.in. o to, że dla mnie szybko jakiś "problem" przestaje być problemem.
Czegoś nie zrobiliśmy/zrobiłam/zrobił ? OK, zrobię jak tylko będę mogła.
Jakoś bardziej w pewnych sprawach wyluzowałam..I nie wiem czy to tak źle, czy jest jakiś inny powód, ale mojej drugiej połowie to ewidentnie nie pasuje.
Kiedyś to ja się obrażałam i miałam fochy- teraz jest odwrotnie..Mało tego- teraz jak jest obraza- to na całego a dodatkowo powinnam się domyślić co zrobiłam nie tak..bo tak się składa, że teraz to zazwyczaj jest moja wina.
Niestety- prawda jest taka moi drodzy, że samo zaprzestanie picia nie rozwiązuje niczego.
Dopiero teraz jest walka o szczęście i o Wasze być albo nie być.
Nie zawsze jest tak jak pokazują na filmach- z dnia na dzień przestał pić a potem już tylko żyli długo i szczęśliwie.
O nie- teraz musicie się starać jeszcze bardziej. Ja to wiem, najlepiej- w końcu sama to przeżywam.
I na koniec powiem jedno- nie będzie łatwo! Ale warto.
Patrze na Nas i codziennie dziękuję Bogu, że On się opamiętał, przestał i się tego trzyma, a ja, ze to wszystko wytrzymałam i dałam Nam druga szansę ( no może nie drugą, ale już którąś z kolei)..